Dzisiaj bylo malowanie harcowki. Musze przyznac, ze efekt jest szokujacy, a moje paluszki jeszcze bardziej ;) Wlasciwie to bylo bardzo fajnie. Tukan w stroju rybaka z odslanieta w 1/4 (dobre i to ;)) klata wygladal naprawde seksownie ;) W sumie ja bylam nie lepsza w za duzych spodniach Kamy starszego i jego koszulce, przez ktora mi przeswitywala bielizna ;) No i Kama ;] hehe moj kochany puchatek, z ktorym palaszowalam po kolei: paczki chipsow i ciasteczka, popijajac jakims sikowatym napojem :D
No i teraz sprawa bardziej przykra. Bylam na pogrzebie Radzia taty. Przez 3/4 stania w kosciele i na cmentarzu zastanawialam sie co ja tam robie... Wynagrodzil mi to pozniej Radzio dziekujac nam za przyjscie... Bylo warto. Teraz juz wiem, ze bardzo tego potrzebowal i nie ma sensu pamietac tego okropnego zimna w mundurze, zmarznietych rak, obolalych nog i zasmarkanego nosa... Tak mi go zal...
Pozniej poszlismy do Sitka. Nasz kochany druzynowy pokazal nam caly swoj OBSZERNY album i spil harbatka. Godzine przesiedzilismy u niego na pewno... Znow mi sie przypomnial Budini. Na zdjeciach taki wesoly, jeszcze wtedy szczuplutki... az milo bylo popatrzec... :)
No i ta pieprzona fizyka... :/