Komentarze: 8
Dzisiaj poklocilam sie z mama. Nie, nie to za slabe okreslenie. Ja ja doprowadzilam do szalu, bo wlasnie tak mozna nazwac stan, w ktorym czlowiek nad soba nie panuje. Rozmawialysmy, troche plakalam. Byla to wlasciwie taka cywilizowana rozmowa idealnych rodzicow ze swoimi zagubionymi dziecmi ( w ich mniemaniu oczywiscie ), nagle nie wytrzymalam... wstalam, mocno sie wydarlam i trzasnelam drzwiami od pokoju. Plakalam, plakalam... Tu nie chodzi o to, ze przegralam bo mama nie pozwolila mi na moje mlodziencze wybryki. Plakalam z bezsilnosci, z tej wielkiej pieprzonej bezsilnosci jaka mialam. Zachowalam sie jak gowniarz. Zajebiscie mi zle z tego powodu. Jestem taka na siebie wkurwiona, ze nie zapanowalam wtedy nad soba. Wszystko by bylo teraz ok... Chcialabym porozmawiac z mama. Niestety, jej stan raczej jej nie pozwala na rozmowy ze mna... tak zajebiscie mi przykro...
Mamus, przepraszam....