Komentarze: 10
Noc zapadla na dobre. Szlam sobie spokojnie do sklepu. Powietrze mialo zapach wczesnej zimy. Od razu przypomnialo mi sie jak to bylo kiedy szlam do kosciola na 18.00. Nerwowo rozgladalam sie w okolo siebie, sledzac czy aby nikt nie czai sie za rogiem. Nawet pan z pieskiem na spacerze mogl w sekunde wyjac z kurtki noz i pchnac mnie w brzuch. Krem mojej kurtki przybralby soczyste plamy czerwieni. Zastanawialam sie... Co by bylo gdybym w tej chwili zostala trafiona kula z pistoletu jakiegos mafiozy...? Co bym wtedy widziala? Zloto swiecace latarnie przy ulicy, szary chodnik czy moze gwiazdy na bezchmurnym niebie? Co bym pamietala? liste zakupow, dzisiejszy stan mojego taty czy moze fakt, ze 1 cm rowna sie 10000 km? Wyobraznia w takich momentach uaktywnia sie z sekundy na sekunde... A my, niestety nie mamy na nia wplywu...
Tak wlasciwie wyszlam z domu bo czulam sie jakos dziwnie przygaszona. Moze to te zadania z gegry, a moze to, ze tak naprawde nie mialam co ze soba zrobic?
TEraz jestem pewna, ze ten kto twierdzi, ze zakupy nie poprawiaja humoru jest w olbrzymim bledzie. Nie chodzi tu o kupno ubran lub kosmetykow. W moim przypadku ciesza zwykle rzeczy, zwykle pierdolki i niestotne przedmioty. Kupilam sobie gumke ( stara gdzies sie poszla ... ),
rysiki do olowka (z ktorych przedtem zawsze obsepialam Wiolke ),
zwykly brulion w kratke na jakies niedokonczone notatki,
2 lizaki dla mnie i siestry na jutro,
kawowe kadzidelka oraz czarny dlugopis, jakim zawsze pisala siestra.
Zastanawialam sie jeszcze nad kupnem rumiankowych chusteczek ( truskawkowe kupilam wczesniej ;]) no i 'kubus' z truskawkami. To akurat na poprawienie humoru. Ktos sobie przeczyta i powie: co za pojeb moze sie cieszyc z aromatyzowanych chusteczek do nosa, ktore i tak zapaskudzi swoimi smarkami? Wiec chyba jednak musze byc pojebem...
Wlasnie mi ktos przypomnial, ze musze sie nauczyc z gegry... boshe... a juz sie zaczynalam cieszyc, ze wczesniej pojde spac!!