Archiwum sierpień 2003, strona 5


sie 06 2003 czlowiek glupi ~~> czlowiek szczesliwy :D
Komentarze: 4

Dzisiaj juz troche lepiej, ale mysle, ze gdyby byla inna sytuacja to by tak nie bylo. Troche udawane...

Dzisiaj zrobilam 30 km na rowerku :D zajebiscie mnie boli dupa ale jakos jeszcze chodze! troche sie zawiodlam co prawda bo pomyslalam, ze zrzuce troche kalorii. A tu za przeproszeniem *** bo do konca dnia wpieprzalam czekolade ;] Glupim dzieckiem byc :D ej bes kitu fajnie byc pieprznieta :D mam swoj swiat i sie ciesze ze nic nie rozumiem :D jak tak bede myslala do konca zycia to normalnie bede chodzila caly czas szczesliwa ;]

Spotkalam grubego... ludzie jaki to frajer... Powiedzial ze bedzie ze mna w klasie :/ nie wyzyje... dobrze ze bedzie ze mna Olga. No i jeszcze paulinka bedzie chodzila do naszej budy. Ale ja to pierdole. Mam ja gleboko w dupie! oj duzo juz tam ludzi siedzi :D gdzies w pamietniku mam swoja czarna liste. Kiedys ja odkopie, wydrukuje jako listy goncze i bedzie fajnie :D

Ostatnio mnie znow wzielo na hip hop. Niby nic do niego nie mam oprocz 2 rzeczy. Po pierwsze to to, ze sie straszna komercha zrobila. To juz wlasciwie nie robi roznicy bo rozpowszechnia sie juz wszedzie. Nastepnym ich bledem sa teksty. Niektore sa tak beznadziejne ze az skreca. Na poczatku git a potem sie robi straszna wiocha. Czyste dno. Jedna piosenka umoralniajaca i opowiadajaca o realiach w calkiem dobrym stylu. A nastepna... pieprzenie o kasie i pannach :/ i to tych samych MC... to jest po mojemu dno. Tylko Ascetocholixa cenie za teksty...

To co odeszlo juz nie wroci,

stracony czas... zalujesz? nie musisz.

Co bylo wczoraj to przeszlosc,

stawiam na jutro, postawisz ze mna?

odyseya : :
sie 05 2003 inside...
Komentarze: 4

Coraz ciezej mi przychodzi udawanie. Jakos nie moge byc usmiechnieta kiedy ktos mi daje przyslowiowego kopa w dupe. Chociaz jak pomysle to moze i dobrze ze go dostalam. Juz sama nie wiem co sie ze mna dzieje. I tu jest taki moj glupi problem bo kto to ma wiedziec jak nie sama ja? Zanika mi przestrzen. Robie ssie jakas taka wyciszona. W ogole nie chce mi sie rozmawiac z ludzmi. Czuje, ze w ogole tego nie potrafie. Ze oddziela mnie jakas bariera, ktorej nie potrafie przebic. Cos sie ze mna stalo... Ciagle tylko powtarzam sobie, ze to sie skonczy jak pojde do szkoly. Ale co mi tu po szkole? Nie wiem co mam ze soba zrobic. Przeraza mnie to juz...

odyseya : :
sie 04 2003 Bez tytułu
Komentarze: 3

Mam mnostwo postanowien, planow i mam nadzieje, ze przepedze w huj to moje lenistwo i sie wreszcie wezme za siebie. Ale jeszcze dzisiaj dam sobie spokoj....

nienawidze siebie za to :/

odyseya : :
sie 03 2003 chatki cz. 2
Komentarze: 4

Troszke mnie nie bylo bo mi siadl net, ale zaraz sie zabieram do pisania.

No wiec w sprawie chatek. Ja i moj zastep (czyt. Elvis, Brzeszczot, Yevon, Olga, Kaska, Ola i jo) zostalysmy wyslane w miejsce oddalone od naszego obozu o 7km, aby tam spedzic samotnie noc. Oczywiscie wpadlysmy na swietny pomysl, aby przed tym wielkopomnym wydarzeniem sie wyposazyc w dopalacze ;) Kaska skoczyla wiec do najblizszego sklepie w Zdorach po wino za 7. 50 zl i L&M lighty. I tak sobie wedrowalysmy, wedrowalysmy, wwedrowalysmy.... w cholernie wielkim skwarze, az wszystko rzucilysmy w huj i osiedlilysmy sie na niewielkiej polance przy Sniardwym i tam rozbilysmy nasz mini obozik. Na pierwszym miejscu trzeba bylo zrobic filtr do wody, bo jak wiadomo jezioro zasikane a nam sie chcialo pic. Pozniejsze gotowanie w menaszkach zajelo nam troche czasu ale efekt byl poprostu zadziwiajacy. Jak wiadomo gdy zbliza sie juz pozna pora naszym bohaterkom zaczyna odwalac szajba. Wraz z dziewczynami stwierdzilysmy, ze bedziemy sie kapac nago :D zabawa byla poprostu swietna. Zero wstydu i kompletna olewka z naszej strony. Nogi mialysmy cholernie pociete po kamienistym dnie, ale za to wyszlysmy z wody jak nowo narodzone. Wlasnie gdy zabieralysmy sie za zura wpadl komendant Sitek wraz z Budkiem i Danusia. Obszedl z grubsza nasz placyk po czym uwaznie zaczal sie przygladac naszemu filtrowi. Ku naszemu zdumieniu okazalo sie, ze po takim czyms mozemy sie spodziewac tylko i wylacznie sraki... no cos to nam dnia nie popsulo. PO krotkiej wizycie naszej kochanej kadry wzielysmy sie za wczesniej zaplanowana akcje :D Obalilysmy jednego zura w 7 osob, a pozniej kazda spalila po fajku. Elvis zaczal sie kulgac po ziemi z Ola. Niestety trunku bylo za malo na jakakolwiek faze wiec poszlysmy spac. o 4 nad ranem przerazliwe BZZZ.... nie dalo nam spac. Pierdolone komary zrobily sobie obiadek. Rozpalilysmy skretki, ognisko i poszlysmy znow kimac.

Na drugi dzien znow byly kapiele nago, a pozniej powrot do obozu. Chatki byly swietne nie liczac jekow chorego Elvisa.

Odnosnie dzisiejszego dnia powiem tylko tyle, ze sie zle czuje. Obudzilam sie nad ranem bo poczulam ze chce mi sie beltac... pieprzone sliwki, cholera ktos by mnie mogl uprzedzic o tym ze sie ich nie zjada na noc...

Mialam dzisiaj wkleic na bloga wiersz, ale stwierdzilam, ze za bardzo nie nawiazuje do tematyki dzisiejszej notki. Jest to jeden z nielicznych jakie napisalam. Chyba nawet 4 w moim zyciu. Ja sie poprostu do tego nie nadaje. No ale coz, ten akurat powstal w czasie gdy sluchalam 'talizmanu' KATa.

odyseya : :