w koncu obiecalam...
Komentarze: 3
Niedawno wstalam. Mama poszla do Ani popilnowac Wrony, pozniej sie znowu zmienimy. Dzisiaj rodzice sie klocili rano. Na temat moj oczywiscie. Tata po raz kolejny stwierdzil, ze mama nastawia mnie przeciwko niemu. Poszlo mu konkretnie o ta rozmowe nasza kiedy on nie pozwolil mi jechac nad morze. Ja wtedy plakalam i obgadywalam tate. Mama siedziala cicho i mowila zebym sie nie przejmowala. Co za glupek! jak on mogl tak w ogole pomyslec? Matka miala by nastawiac dziecko przeciwko swojemu wlasnemu ojcu??? Obudzilam sie wtedy. Mialam ochote wstac, isc do nich i opieprzyc starego za jego slowa. Nie zrobilam tego. Zaluje. Bylo mi tak strasznie wstyd... teraz zaluje bo przez to moja mama sie nasluchala nieprzyjemnosci... To nie bylo pierwszy raz. Juz kiedys tez sie klocili o to samo. Ja sie obrazilam na tate, juz nie pamietam dlaczego... Bylam na niego ostro wkurwiona. Do pokoju weszla mama. Powiedziala mi, ze wiele strace przez takie klotnie. W koncu ktoras z nich moze zerwac nasze kontakty... Znam pare takich przypadkow i to chocby z filmow. Pogodzilam sie ze starym. A on odpierzyl nazajutrz taka szopke. Urazony ojciec cholera...
Dzisiaj bede wzorowym dzieckiem. Zaraz pojde sie doprowadzic do porzadku i zabieram sie do roboty. Moze ugotuje jakis obiad i upieke ciasto... Przeciez obiecalam, Wam w szczegolnosci... tylko poprostu potrzebuje wsparcia, kogos kto bedzie utwierdzal mnie w przekonaniu, ze dobrze robie i ze wierzy we mnie... ze jak zwykle wszystko bedzie dobrze i skonczy sie happy endem. Kazdy tego potrzebuje, aby nie stracic nadzieji, ze swiat moze byc lepszy...
Dodaj komentarz