maj 22 2003

samfink abałt maj dej


Komentarze: 1

wrOocilam zmeczOona, ale zadOowOolOona... :))) dzisiaj przez prawie caly dzien w szkole robilysmy z Olka wczesniej wspomniana kronike. Przy okazji, drukowania materialu, zwiedzilysmy sale biologiczna zony dyra, do ktorej tylko nieliczni maja wstep ;) szczerze mowiac nie bylo to zbyt przyjemne. Na polkach w sali byly zafermentowane mozgi, serca i inne obrzydliwe organy, ktore przyprawialy nas o mdlosci... blehhh... Po skonczonej robocie moglysmy sie przygladac zachwyconej nauczycielce z gegry, ktora to niemal plakala nad wielkoscia naszego geniuszu i talentu :P Po powrocie ze szkoly zabralysmy sie do pracy z angola... jak to zwykle my - ociagalysmy sie dobre 3 godziny, az w koncu kazda poszla do siebie... z pustymi rekami, tak to czasami bywa z naami...

bOoshe... w tym miejscu bylo juz 5 malych notek, ale moja wena nie jest dosc wystarczajaca aby mogla zaspokoic moje oczekiwania... jednym slowem sie zmeczylam i juz mi sie nie chce pisac.... :P Musze jeszcze opisac swoje miasto w liscie do amerykanskiej gazety...' Aj liw in dziura...' - krotko, przejrzyscie i kazdy wie o co chodzi :P

odyseya : :
Łania
26 maja 2003, 22:24
wielkoscia czego, ge..co?geniuszu, talentu?hej cos nie tak jesli to owas chodzi :P:P dzien bez wrzuty....

Dodaj komentarz